AKTUALNOŚCI

O-kupacja SzczecinaO-kupacja Szczecina

Mimo, że zima jeszcze w pełni, od kilku dni trwa prawie wiosenna aura. Ciepły wietrzyk cieszy pewnie każdego, ale topniejący śnieg - już niekoniecznie. Bo po ustąpieniu mrozów i tej chwilowej odwilży ukazuje się w pełnej krasie wizytówka nas samych. Świadectwo o właścicielach ukochanych czworonogów, którzy w ferworze zimowych obowiązków zapominali sprzątać nieczystości po swoich pupilach. A teraz jak Szczecin długi i szeroki z każdego kąta wyłania się smutny obraz o-kupowanego miasta. Temat ten, w nieco humorystycznej wersji był wczoraj poruszony w szczecińskiej telewizji w "Obrazie Dnia", w którym rzeczniczka szczecińskiej straży miejskiej opowiadała z nieskrywanym smutkiem, że ująć kogoś na gorącym uczynku, kiedy nie posprząta po swoim psie jest niezwykle trudno. W obecności strażnika posprzątają wszystko i wszystkim - gazetą i kartą kredytową. Strażnik się odwróci, a kolejny właściciel wyprowadzi swego czworonoga na ulubiony "spacerniak" i... psia kupa pozostaje. Za niesprzątnięcie nieczystości po psie grozi mandat nawet do 500 zł. Teraz nie będzie taryfy ulgowej.

W mieście znajduje się kilkadziesiąt pojemników na psie odchody. Są przy nich woreczki do zebrania psiej kupy. Nieczystości można także wrzucać do zwykłych śmietników ustawionych w całym mieście.

I coś na pocieszenie (nic tak nie "cieszy", jak nieszczęście innych): O-kupacje przeżywają obecnie wszystkie miasta, także stolica nie jest wolna od tego problem, o czym można przeczytać w dzisiejszej gazecie "Metro" w artykule "Moja droga przez śmietnik". Polecam artykuł, ale zainteresowanym. I wytrwałym.

Mrozy odpuściły, śniegi zeszły i po Warszawie nie da się chodzić bez mdłości. Na chodnikach, ulicach, podwórkach zalegają tony najobrzydliwszych śmieci. Służby odpowiedzialne za sprzątanie miasta apelują do warszawiaków, żeby tak nie brudzili. Moja trasa z domu na Saskiej Kępie do pracy na Dolnym Mokotowie to droga przez śmietnik. Nie można przejść chodnikiem, nie potykając się o potłuczone butelki po szampanach i puszki po piwie. Do przystanku brodzę po kostki w brudnych papierach, rozmokłych ulotkach, skrawkach szmat i milionach niedopałków. Mijam resztki petard, połamanych samochodowych kołpaków i choinkowy kikut w krzakach. Uskakuję, by nie zahaczyć nogą o jakiś fragment parasola. Nieopodal ptasia stołówka - gnijące frytki oraz spleśniały chleb i makaron rzucony gołębiom przez życzliwych warszawiaków. - Takiego syfu Warszawa jeszcze nie widziała - stwierdziła moja sąsiadka, lawirując z Fafikiem między psimi kupami na trawniku. Kupy po pupilu nie sprzątnęła. Kiedy wreszcie służby odpowiedzialne za czystość w mieście wezmą się do roboty? Trudno przewidzieć, bo każda przekonuje, że należycie wykonuje swoje obowiązki, a winni są widocznie inni. Może śnieg wróci i zasypie

- Proszę na Zarządzie Oczyszczania Miasta psów nie wieszać, to nie jest właściwy adresat. Przy sprzątaniu pracuje ponad 2 tys. osób, proszę dać nam trochę czasu, bo to są śmieci, które pod śniegiem zalegały od ponad miesiąca, a odwilż trwa dopiero kilka dni - mówi rzeczniczka ZOM, Iwona Fryczyńska. Zakład odpowiada za sprzątanie 30 proc. warszawskich ulic, 30 proc. zieleni i 6 spośród 70 parków. - Mam prośbę do administratorów i urzędów dzielnic, żeby sprzątali swoje tereny. Apeluję też do warszawiaków, żeby tak nie brudzili.

Co na to dzielnice? Urzędnik z Pragi rozbroił mnie szczerością: - Obowiązują nas przetargi publiczne i firmy sprzątające wybieramy na podstawie ceny. Firmy, które wygrywają, są tak tanie, że czasem nie wywiązują się ze swych zadań - powiedział Krzysztof Lewandowski z Zarządu Praskich Terenów Publicznych (ZPTP). Zapewnia, że zwracają firmom uwagę i wtedy robi się czyściej. A psie kupy? - Odkurzacz, który kupiliśmy za 8 tys. zł, jest nieodporny na wilgoć, można go używać dopiero od marca - dodał Lewandowski. I rozmarzył się: - Może śnieg przyjdzie i wszystko zasypie i będzie łatwiej?

Odpowiedzialność się rozmywa

Zarządcom i administratorom brudnych chodników i podwórek - zarówno osobom prywatnym jak i jednostkom samorządowym - straż miejska może wlepić po 500 zł mandatu. - Nie mam jeszcze wykazu, ale wiem, że są już pierwsze mandaty - mówi jej rzeczniczka, Monika Niżniak. Tyle że zastrzega, że straż może ukarać tylko śmiecącego złapanego na gorącym uczynku. A i tak większość spraw kończy się upomnieniem. - W ubiegłym roku straż odnotowała 1203 zdarzenia związane z psimi kupami i wydała 125 mandatów. Odnotowaliśmy 6898 przypadków zaśmiecania chodników, za nielegalne wysypiska i zwałkę śmieci wydaliśmy dwa mandaty na 132 zanotowane zdarzenia - wylicza.

A kary dla zarządców za niesprzątanie? - Chyba w takim razie pierwszy powinien dostać mandat ZOM? Wyraźnie nie wywiązuje się z obowiązków - zastanawia się rzeczniczka. Ale przyznaje, że straż ma problem z karaniem jednostek samorządowych i z ustaleniem, do kogo należy dany teren. - Dlatego sporządzamy szczegółowe raporty z dokładnym wskazaniem miejsca, gdzie jest brudno, i przekazujemy do Urzędu Stołecznego.

W ustaleniu, kto za które miejsce odpowiada, gubią się sami urzędnicy. - To jest tak zagmatwane, że odpowiedzialność się rozmywa - usłyszeliśmy nieoficjalnie na Pradze. - A budżet jest skromny i nie przewidziano w nim styczniowej odwilży.