Straż Miejska w Szczecinie
Piszą o nas
Znów desperat w opieceZnów desperat w opiece
Podopieczny Miejskiego Ośrodka Pomocy Rodzinie wymachiwał w czwartek nożem w siedzibie tej instytucji na prawobrzeżu Szczecina. Groził, że się potnie. Na pomoc przybyli zaalarmowani strażnicy miejscy. Obezwładnili desperata i wezwali pogotowie oraz policję.
Do zdarzenia doszło w placówce przy ul. Struga. - Mamy tam swoją siedzibę w pobliżu placówki MOPR - mówi Joanna Wojtach, rzeczniczka prasowa szczecińskiej Straży Miejskiej. - Do naszego pracownika przybiegła właśnie pani z MOPR-u i powiedziała, że u nich jakiś mężczyzna wymachuje nożem. To było kilka minut po godz. 14. Strażnicy pobiegli na miejsce. Zobaczyli mężczyznę w średnim wieku, który wymachuje nożem i tnie sobie plecy, brzuch, ręce... Poprosili urzędników o opuszczenie pomieszczenia (na miejscu nie było petentów), obezwładnili mężczyznę, założyli mu kajdanki, wezwali pogotowie i policję. Okazało się, że desperat to 55-latek. W asyście policji został odwieziony do szpitala przy ul. Mącznej. Nie odniósł poważnych obrażeń.
Mężczyzna jest podopiecznym MOPR od 2011 r. Bezrobotny, samotny, ma orzeczenie o niepełnosprawności w stopniu lekkim. We wcześniejszym wywiadzie pracownicy MOPR-u stwierdzali, że ma problem alkoholowy. - Przyszedł dziś do ośrodka po decyzję w sprawie zasiłku okresowego, który dostaje z tytułu bezrobocia - mówi Maciej Homis, rzecznik prasowy MOPR. - Decyzja była pozytywna. Na 18 listopada wyznaczono mu termin odbioru zasiłku, poprzedni dostał w październiku. Wtedy zażądał przyspieszenia terminu wypłaty i zagroził, że jak nie dostanie pieniędzy wcześniej, to się potnie. Miał przy sobie nóż. Zaczął nim wymachiwać. Nie groził, że skrzywdzi pracownika, tylko, że potnie siebie. Był pod wpływem alkoholu, co stwierdziła także lekarka badająca później mężczyznę.
To kolejne już w ostatnim czasie niebezpieczne zdarzenie w placówkach MOPR w Szczecinie. Na początku października br. 65-latek rozpylił denaturat w Rejonowym Ośrodku Pomocy Rodzinie przy ul. Abramowskiego i groził podpaleniem. Nikt wówczas nie ucierpiał. Mężczyzna usłyszał zarzut usiłowania sprowadzenia niebezpieczeństwa pożaru. Grozi za to od 6 miesięcy do 8 lat więzienia. Sąd nie przychylił się do wniosku o jego tymczasowy areszt.
Źródło: Kurier Szczeciński, str.7 z dn.07.11.2014r.