AKTUALNOŚCI

Radar? No to zwalniamyRadar? No to zwalniamy

Trzykrotnie spadła liczba zdjęć wykonywanych przez fotoradary. Polacy nagle zaczęli jeździć bezpieczniej? Eksperci: - Nie ma mowy o skokowej poprawie, ale maszyny spełniają swoją funkcję. Wielu pamięta burzę, jaka przetoczyła się w mediach po informacji, że Ministerstwo Finansów zaplanowało na rok 2013 aż 1,5 mld zł z mandatów na podstawie odczytów fotoradarów. Blisko 50 razy więcej niż w 2012 r. Minister Sławomir Nowak tłumaczył, że dodatkowe 300 fotoradarów na drogach krajowych (ich montaż zakończono we wrześniu tego roku) to nie atak na kieszeń kierowców, lecz element programu podnoszącego bezpieczeństwo na drogach. Polska znajduje się wciąż w czołówce najniebezpieczniejszych pod tym względem krajów w całej Unii Europejskiej.

Kierowcy namawiali się w portalach społecznościowych, by ignorować mandaty wysyłane przez obsługującą fotoradary Inspekcję Transportu Drogowego albo jeździć na złość zgodnie z przepisami. Tę ostatnią kampanię podchwyciły resort infrastruktury i drogówka. - Życzę wszystkim, by fotoradary nie przyniosły budżetowi państwa ani złotówki - mówił wtedy Nowak.

Wezwania okazały się nader skuteczne. 1,5 mld zł szybko okazało się nierealne. Teraz urzędnicy szacują, że suma kar na koniec tego roku wyniesie zaledwie 80 mln zł.

Jak pojawiła się kwota 1,5 mld zł? Inspekcja Transportu Drogowego obliczenia przeprowadziła na podstawie skuteczności 75 fotoradarów działających w poprzednich latach. Wyliczono przeciętną liczbę zdjęć wykonywanych przez jedną maszynę w ciągu roku (wzięto pod uwagę okres, gdy radar nie pracuje, a także statystyczny odsetek nieczytelnych zdjęć). Pomnożono przez przeciętną wartość mandatu (225 zł). Wyszło 1,5 mld zł po zamontowaniu kolejnych 300 urządzeń.

W poprzednich latach jeden fotoradar wykonywał średnio 60 zdjęć w ciągu doby, które nadawały się do wykorzystania. W tym roku średnia spadła do 20. - Kierowcy zdejmują nogę z gazu. To było naszym celem - mówią przedstawiciele ITD. - Do kierowców dotarło, że teraz w każdej żółtej puszce znajduje się fotoradar. Kiedyś większość stała pusta - tłumaczą.

Jednak eksperci i policjanci zastrzegają, że nie doszło do skokowej poprawy bezpieczeństwa na drogach. - Podam przykład. Kiedy stajemy na zakopiance w miejscu odległym od fotoradaru, przekraczający prędkość kierowcy nadal nie są rzadkością - mówi policjant z małopolskiej drogówki. - Raz na jakiś czas ustawiamy się jednak w pobliżu puszki na fotoradar, gdy wiemy, że akurat go tam nie ma. W taki dzień mandat jest rzadkością. Kierowcy zwalniają, a inni im ulegają. Bywa nawet, że ci na lewym pasie blokują kierowców za sobą, bo zrównują prędkość z tymi na prawym pasie, czego nie powinni robić - opisuje funkcjonariusz.

I rzuca jeszcze jedną uwagę: - Kierowcy mają też świadomość, że za przekroczenie prędkości do 10 km/godz. mandatu raczej nie dostaną. Jeśli fotoradar stoi w miejscu ograniczenia np. do 70 km/godz., większość jedzie 80 km/godz. Widać nie mogą się pogodzić z tym, że powinni jechać wolniej, ale pilnują portfela.

Te spostrzeżenia potwierdza Marek Dworak, egzaminator i członek Rady Bezpieczeństwa Drogowego. - Nie widzę ogromnej zmiany w jakości jazdy kierowców. Liczba osób pojawiających się na kursach likwidujących liczbę punktów karnych jest taka sama - mówi. - Fotoradary spełniają jednak swą funkcję. Kierowcy czują, że kara jest nie do uniknięcia, i zwalniają w miejscach, gdzie stoją takie maszyny. Co prawda kilometr dalej znów przyspieszają, ale w miejscach, gdzie stoją fotoradary, jest bezpieczniej. O to chodziło - ocenia.

Z danych policji wynika, że w pierwszym półroczu tego roku na drogach doszło do 14,2 tys. wypadków, czyli o 15 proc. mniej niż rok wcześniej. Zginęło o 20 proc. mniej osób - 1260. - Co roku jest lepiej. Fotoradary to tylko jeden z elementów. Mamy lepsze drogi, bezpieczniejsze auta, dzieci wozimy w fotelikach. I, co ważne, moda na bezpieczną jazdę jest coraz powszechniejsza - zapewnia młodszy inspektor Marek Kąkolewski z Komendy Głównej Policji. - Oburzenie na zwiększenie liczby fotoradarów szybko opadło. Kierowcy uznali, że najprostszym sposobem jest zwolnić.

W piątek Sejm zdecydował, że pieniądze, które wpłyną do budżetu z kar wystawianych na podstawie zdjęć z fotoradarów, będą przeznaczane na budowę dróg. - To chyba nie będzie budzić niczyich protestów - komentuje Kąkolewski.

Źródło: Gazeta Wyborcza, str.4, z dn.12-13.10.2013r.