Piszą o nas

Zima w szałasieZima w szałasie

Schroniska dla osób bezdomnych w Szczecinie są już niemal pełne. W tym prowadzonym przez Stowarzyszenie „Feniks” przy ul. Zamkniętej obecnie jest ponad 160 osób. Śpią już na korytarzu. Wśród nich 65-letnia pani Janina. Jeszcze w miniony wtorek żyła w szałasie. Schroniska nie lubi. Tym razem trafiła do niego po naszej interwencji…

Pani Janina jest bezdomna od co najmniej kilku lat. Ma zapewnione miejsce w schronisku. W tym roku także, jeszcze przed zimą, dostała do niego skierowanie. Wybiera jednak życie pod plandeką – w prowizorycznym namiocie. Pozostaje w nim bez względu na temperaturę, ostatnie noce spędzała na mrozie. W Szczecinie blisko centrum, a jednak na uboczu (w pobliżu portu), pod drzewem urządziła sobie miejsce noclegowe.


O jej losie poinformowali nas okoliczni pracownicy. Pojechaliśmy tam. Kobieta była „u siebie”. Wyszła, opowiedziała o swoim losie – o tym, że kiedyś miała mieszkanie, później wynajmowała z kimś jakiś lokal… Ale jakoś życie się tak ułożyło, że wszystko straciła. Ma jednak stały dochód w postaci emerytury. Stroni od alkoholu (co potwierdzają pracownicy schroniska), więc pieniądze, jakie dostaje (emerytura), wystarczają jej na jedzenie. Ale bez solidnego dachu nad głową zimy mogłaby nie przeżyć. Po krótkiej rozmowie stwierdza, że jest gotowa pójść do schroniska. Dzwonimy więc do „Feniksa”. Okazuje się, że pani Janina jest tam dobrze znana. Kierownictwo przyznaje, że co jakiś czas przywożą ją tutaj różne załogi interwencyjne (m.in. straż miejska). Ale spędza w schronisku noc, dwie, trzy i… wraca do swojego koczowiska. Kierownicy placówki tłumaczą, że nie mogą jej siłą zatrzymać, chociaż wiadomo, że kobieta nie w pełni rozumie swoją sytuację i zagrożenia związane chociażby z pomieszkiwaniem zimą w prowizorycznym namiocie. – U nas ma ciepły posiłek i własne łóżko – zapewnia Kamil Minciel, zastępca kierownika schroniska przy ul. Zamkniętej w Szczecinie. – Nie wiem jednak, jak długo ta pani zechce tutaj zostać. Nie możemy jej zabronić opuszczania schroniska. Nie raz
już wychodziła w dzień i nie wracała na noc.


Przez dwa ostatnie dni sytuację pani Janiny próbowali bliżej poznać pracownicy socjalni z Miejskiego Ośrodka Pomocy Rodzinie w Szczecinie. Pod ich opieką formalnie jest od dawna, ale w rzeczywistości niewiele o niej wiedzą. Dopiero teraz MOPR zdecydował o ewentualnym skierowaniu jej do domu pomocy społecznej. Niestety, ani w środę, ani w czwartek pracownikom tej instytucji nie udało się z kobietą spotkać. W dzień opuszcza schronisko. – Jeśli kobieta się zgodzi, to rozpoczniemy procedurę związaną ze skierowaniem jej do domu pomocy społecznej – mówi Maciej Homis, rzecznik prasowy Miejskiego Ośrodka Pomocy Rodzinie w Szczecinie. – Do tej pory jednak nie chciała naszej pomocy. A z tego, co wiemy, nie jest ubezwłasnowolniona. Schronisko dla bezdomnych dla pani Janiny może być ratunkiem doraźnym, a kobiecie potrzebna jest stała pomoc i opieka. Zapewnić ją mógłby dom pomocy społecznej. Być może w końcu uda się ją do niego skierować.

Źródło: Kurier Szczeciński, str.1,7, z dn.09.01.2014r.