Piszą o nas

Walka o dobry wizerunekWalka o dobry wizerunek

Nie ma co ukrywać, że strażnicy miejscy nie cieszą się powszechną sympatią. A to dlatego, że przez długi czas kojarzyli się głównie z „drugą drogówką”, radarami i ochoczo wypisywanymi mandatami. Teraz, tak przynajmniej się wydaje, próbują walczyć z wizerunkiem „poborców podatkowych”.

Jak postrzegani są strażnicy miejscy w Szczecinie? Odpowiedź jest prosta – podobnie jak w całym kraju. Nie są lubiani… Duży wpływ na ten wizerunek mają tak zwane „straże fotoradarowe”, czyli takie, które nastawiały się na zarabianie pieniędzy z mandatów, by zasilać gminne budżety. „Fotoradarowcy” pracują z reguły w niewielkich miejscowościach i zajmują się głównie, tak wynika ze statystyk, wyłapywaniem kierowców przekraczających dozwolone prędkości.
– Na pewno szczecińscy strażnicy nie są nastawieni wyłącznie na sprawy związane z ruchem i parkowaniem pojazdów. Co prawda zdecydowana większość zgłoszeń z prośbą o interwencje dotyczy spraw związanych z pojazdami, szczególnie z nieprawidłowym parkowaniem, ale w 2012 roku stanowiły one łącznie 40 procent naszej działalności – podkreśla Joanna Wojtach ze Straży Miejskiej w Szczecinie. Straż miejska w stolicy województwa powstała 21 lat temu. Początkowo traktowana była jako „straż prezydencka”, co związane było z mniejszymi kompetencjami i tym, że działała jako wydział w strukturach Urzędu Miasta.


W 1993 roku te struktury jednak opuściła i stała się samodzielną jednostką budżetową. Z czasem przybywało jej nie tylko samodzielności, ale także zadań i kompetencji. Policja głównie ściga przestępców. I to jest dla wszystkich zrozumiałe. Strażnicy mają inne zadania. Zajmują się z reguły drobnymi wykroczeniami, a to duża różnica. Przeciętny rodak uważa, że czepianie się o źle zaparkowany samochód albo zaśmiecone podwórko to „przesada”, a już karanie mandatami za takie drobiazgi to już ewidentna szykana. – Dbamy o porządek i bezpieczeństwo. Te niby drobne wykroczenia nie tylko psują wizerunek miasta, ale mogą także powodować niebezpieczeństwo, bo na przykład zaparkowany na ulicy samochód może być groźny dla innych użytkowników – wyjaśnia Joanna Wojtach. Strażnicy nie ukrywają, że zależy im na dobrym wizerunku, choć wiedzą, że to bardzo trudna sprawa. Szczególnie wtedy, gdy walczą z „drobnymi” wykroczeniami. Te drobne wykroczenia wielu traktuje jak obowiązującą normalność… Ale czy parkowanie na trawnikach, śmiecenie przed własnym blokiem, dzikie wysypiska czy niesprzątanie po wyprowadzanych na spacery psach powinno być „normalnością”? Szczecin, prawie 400-tysięczne miasto, dysponuje jednym strażnikiem na ponad 3,5 tysiąca mieszkańców. W innych dużych miastach, np. w Bydgoszczy, to „nasycenie” strażnikami jest dwukrotnie większe.

Źródło: Kurier Szczeciński, str.10, z dn.16.01.2013r.