Piszą o nas

Strach i przerażenieStrach i przerażenie

– Jesteśmy przerażeni, to mogło się zdarzyć wszędzie – tak komentują dramat w Makowicach w Łódzkiem pracownicy szczecińskiego Miejskiego Ośrodka Pomocy Rodzinie. W poniedziałek doszło tam do potwornego zdarzenia – w ośrodku pomocy społecznej mężczyzna oblał urzędniczki benzyną i podpalił. Jedna z kobiet zmarła w szpitalu, druga walczy o życie. O krok od nieszczęścia było niedawno w Szczecinie.

Pracownicy pomocy społecznej w całej Polsce są w szoku. 62-latek usłyszał już zarzut zabójstwa ze szczególnym okrucieństwem, grozi mu dożywocie. – Jesteśmy wstrząśnięci – mówi Marta Giezek, dyrektor MOPR w Szczecinie. – Zginął człowiek. Praca w pomocy społecznej nie należy do łatwych i bezpiecznych, wiąże się z ryzykiem. Dowody tego mamy również u nas. Pracownicy tutejszego MOPR w ciągu ostatnich lat już kilka razy doświadczali poważnego niebezpieczeństwa. W maju 2005 r. złodzieje napadli na kasę w Rejonowym Ośrodku Pomocy przy ul. Abramowskiego, sterroryzowali obsługę i zabrali 5 tys. zł. W lipcu 2009 r. nożownik zaatakował kierowniczkę tego ośrodka, raniąc kobietę w szyję, dłoń i przedramię. Chory psychicznie mężczyzna był wieloletnim klientem MOPR. Zaatakował, bo odmówiono mu przyznania zapomogi.

Na początku października br., również w ROPR przy ul. Abramowskiego, agresywny klient ubiegający się o zasiłek rozpylił w biurze obsługi interesantów denaturat i groził podpaleniem. Zdołano mu wyrwać zapalniczkę z rąk, na szczęście nikomu nic się nie stało. 65-latek został zatrzymany, usłyszał zarzut usiłowania sprowadzenia niebezpieczeństwa pożaru.Sąd nie przychylił się do wniosku o jego tymczasowy areszt. Dopiero kiedy prokuratura się odwołała, zdecydowano o tymczasowym areszcie dla desperata – najpierw do stycznia, teraz do marca. – Prokurator zawnioskował również o obserwację psychiatryczną mężczyzny – mówi Małgorzata Wojciechowicz, rzecznik Prokuratury Okręgowej w Szczecinie. – Posiedzenie w tej sprawie odbędzie się 23 grudnia.


Ostatnia groźna sytuacja w MOPR miała miejsce w listopadzie br., kiedy podopieczny ośrodka na prawobrzeżu domagał się wcześniejszej wypłaty zasiłku, wymachiwał nożem, groził, że się potnie. Obezwładniła go straż miejska. Mężczyzna przebywa w szpitalu psychiatrycznym. – Nie możemy się odgradzać od klientów pancernymi szybami – mówi dyr. M. Giezek. – Nie możemy też spełniać wszystkich życzeń naszych klientów, bo pomoc uzależniona jest od konkretnych kryteriów i sytuacji. Przychodzi do nas, szczególnie wiosną i jesienią, coraz więcej osób zaburzonych psychicznie. Bywają agresywne. Nasi pracownicy są szkoleni w zakresie pracy z takimi osobami. W razie potrzeby, w sytuacjach trudnych, zawsze mają też możliwość rozmowy z ppsychologiem.

Pracownicy MOPR mówią, że do aktów agresji dochodzi najczęściej w instytucji, a nie w tzw. środowisku, czyli miejscu wywiadu środowiskowego czy interwencji pracowników socjalnych. Zdarzało się, że wściekły interesant podniósł monitor komputera i nim rzucił albo rzucał krzesłami w pracownika w biurze obsługi interesanta. – W sytuacji, do której doszło w listopadzie w ośrodku przy ul. Abramowskiego, zagrożeni byli nie tylko pracownicy, ale i klienci ośrodka, bo desperat rozpylał ciecz także na nich – zwraca uwagę Marta Kotuch, kierownik Rejonowego Ośrodka Pomocy Rodzinie Północ przy ul. Strzałowskiej. – Bezpieczniej jest w tych siedzibach, które dzielimy po sąsiedzku ze strażą miejską. W razie potrzeby możemy liczyć na szybką pomoc. Dopóki nie dochodzi do tragedii, mamy lęki, obawy. Teraz jednak wyraźnie do nas dociera, co się naprawdę może stać. Refleksja wielu jest gorzka – zawód ryzyka, a za jakie pieniądze…

ANNA GNIAZDOWSKA

Źródło: Kurier Szczeciński, str.5, z dn.18.12.2014r.