AKTUALNOŚCI

Nielegalny handel-jak straże miejskie radzą sobie z tym problememNielegalny handel-jak straże miejskie radzą sobie z tym problemem

"Miejska sikawka kontra chińskie klapki"

Gdańsk przeciwko nielegalnym handlarzom ulicznym wytoczył armaty... wodne, Kraków straszy ich mandatami. Ostateczną broń dadzą urzędnikom posłowie. Sprzedawcy będą płacić wysokie grzywny, a ci oporni stracą towar.

Od trzech dni chodniki na Starym Mieście w Gdańsku błyszczą czystością. Każdego ranka zatrudnieni przez ratusz pracownicy dynamicznie polewają je wodą. A leją wtedy, gdy na chodnikach próbują rozłożyć się handlarze skarpet, chińskich klapek, podrabianych perfum czy sznurowadeł, którzy upodobali sobie szczególnie okolice Katowni i Traktu Królewskiego. - Chwyciliśmy się mało konwencjonalnej metody walki z nielegalnymi handlarzami - przyznaje Antoni Pawlak, rzecznik gdańskiego ratusza. I dodaje, że pomysłodawca wodnej walki - wiceprezydent Gdańska Maciej Lisicki - jest zdeterminowany i zapowiada, że jeśli będzie taka potrzeba, może myć chodniki codziennie, nawet przez 10 lat.

Skąd ten pomysł? Według tamtejszego magistratu broń do walki z handlarzami zabrał lokalnym władzom parlament. Od czerwca br., po nowelizacji kodeksu wykroczeń, straż miejska nie może już karać mandatami za bezprawne zajęcie drogi. Ministerstwo Spraw Wewnętrznych i Administracji tłumaczy, że zmiana była konieczna, bo przepisy pokrywały się z zapisami ustawy o drogach publicznych. - Za zajęcie pasa drogowego bez zezwolenia zarządca drogi wymierza, w drodze decyzji administracyjnej, karę pieniężną w wysokości 10-krotności ustalonej opłaty - mówi Jacek Sońta, naczelnik wydziału komunikacji i promocji MSWiA. A to oznacza, że nawet nielegalnego handlarza nie można dwukrotnie karać za to samo wykroczenie.

Problem w tym, że nakładanie kary trwa tygodniami, a to nie jest skuteczne w codziennej walce ulicznej. Drobni handlarze są jednak zmorą także w innych miastach, choć tam nikt nie leje na kupców wody. W Krakowie radni podjęli po prostu uchwałę, wyznaczając miejsca handlu. Kto ich nie przestrzega, płaci nawet 500 zł mandatu. - Zmiana w kodeksie wykroczeń nie wpłynęła więc na naszą pracę - zapewnia Marek Anioł, rzecznik krakowskiej straży miejskiej.

W Warszawie urzędnicy sięgnęli po bardziej drastyczne środki. Na podstawie przepisów kodeksu cywilnego nielegalnym handlarzom konfiskuje się towar. Można go odzyskać, płacąc za jego przechowywanie. By wszystko było zgodne z prawem, strażnikom towarzyszą urzędnicy miejscy.

Ostrzej karać handlarzy planuje natomiast sejmowa komisja "Przyjazne państwo". Posłowie chcą, by takie osoby płaciły grzywnę (nie wiadomo jak wysoką), a recydywiści tracili towar. Na prośbę PSL ulgowo traktowani mają być tylko handlarze grzybami czy owocami leśnymi, którzy będą mogli zajmować się pokątną sprzedażą poza granicami miast.

- Gotowy projekt przekażemy marszałkowi w najbliższą środę, z prośbą o jak najszybsze poddanie go pod obrady - zapowiada Hanna Zdanowska, członkini komisji z PO. Posłowie chcą, by nowe prawo zaczęło obowiązywać od stycznia 2011 roku. - Nielegalny handel to plaga i psucie wizerunku miast. Dotychczasowe przepisy są nieskuteczne, a sprzedawcy zwyczajnie śmieją się ustawodawcy w twarz - dodaje Zdanowska.

Źródło: Dziennik Metro, str 4, z dn. 16-18.07.2010 r.