AKTUALNOŚCI

29 sierpnia. Dzień Strażnika Miejskiego. Straż Miejska nie jest po to, żeby ją lubić29 sierpnia. Dzień Strażnika Miejskiego. Straż Miejska nie jest po to, żeby ją lubić

Umieszczony poniżej artykuł dotyczy strażników miejskich z Bydgoszczy. Myślimy jednak podobnie i podpisujemy się obiema rękoma pod tym, co opowiedział o naszej pracy rzecznik bydgoskiej formacji...

Bydgoszcz ma Straż Miejską od 1991 roku. Obecnie pracuje w naszym mieście 188 strażników. Wybraliśmy się do nich z wizytą. Porozmawiać o ich pracy, parkowaniu, fotoradarach i zgłoszeniach mieszkańców. Co najczęściej zgłaszają bydgoszczanie? Jakie mają nietypowe prośby o interwencje?

O straży miejskiej mówi sporo. Głównie w kontekście fotoradarów i zakładania blokad na koła samochodów. 29 sierpnia przypada Dzień Strażnika Miejskiego. Z tej okazji postanowiliśmy bliżej przyjrzeć się ich pracy. Oni są od ładu i porządku publicznego, policja od bezpieczeństwa. Strażnicy od wykroczeń, policja od przestępstw.

Dzień z życia strażnika miejskiego


Strażnik rozpoczyna dzień pracy od przebrania się w strój służbowy, czyli mundur. Pobiera całe wyposażenie, w tym środki przymusu bezpośredniego. - Tak przygotowany udaje się na odprawę, gdzie otrzymuje zadania od przełożonych. Każdego dnia przed wyjściem w patrol strażnicy otrzymują zadania do realizacji - różne w zależności od rejonu, rodzaju patrolu. Zazwyczaj są to kontrole miejsc pod kątem spożywania alkoholu, zaśmiecania miejsc publicznych czy nocne pod kątem zakłócania ładu i porządku - wylicza Arkadiusz Bereszyński, rzecznik prasowy Straży Miejskiej w Bydgoszczy.

- Jest taka zasada, że pierwszeństwo przed tymi zadaniami mają zadania zlecone przez dyżurnego, dlatego, że mamy numer alarmowy 986 całodobowo obsługiwany przez naszego dyżurnego - wyjaśnia rzecznik. Jeśli mieszkańcy dzwonią w sprawach, które nie należą do zadań strażników, wówczas ci przekierowują ich do odpowiedniej jednostki. Skoro numer alarmowy, to i sytuacje nagłe. Wówczas trzeba pojawić się jak najszybciej i zadania z odprawy muszą zaczekać. - Polecenia przekazywane przez dyżurnego mają pierwszeństwo. Teoretycznie może być tak, że strażnik nie zrealizuje żadnego zadania, które dostał na odprawie, bo dyżurny goni go od interwencji do interwencji - opowiada Bereszyński. A wpływa ich mnóstwo, między 20-30 tys. rocznie. Nierzadko są to interwencje ratujące życie, strażnicy są przeszkoleni w zakresie udzielania pierwszej pomocy. Zgłoszenia podlegają hierarchizacji i najpierw realizowane są dotyczące zagrożenia życia np. bezdomni zimą. Strażnicy wielokrotnie ratują ich przed zamarznięciem.

Co zgłaszają mieszkańcy?

Około 35% zgłoszeń (i to jest najwięcej we wszystkich kategoriach), które bydgoszczanie kierują, to te związane z nieprawidłowym parkowaniem pojazdów. - Z roku na rok ilość tych interwencji rośnie. Zatem, jeżeli ktoś mówi, że strażnicy miejscy zajmują się tylko parkowaniem - tak, w dużej mierze zajmujemy się parkowaniem, ale wynika to głównie ze zgłoszeń mieszkańców. Tego od nas oczekują mieszkańcy. Można to różnie oceniać. Może to jakaś jednak forma zaufania - mówi pracownik straży miejskiej. Kolejna kategoria zgłoszeń (dane za 2012) to nieco ponad 11 % udzielanie pomocy osobom bezdomnym. Trzecia to udzielanie pomocy osobom nietrzeźwym. - Takie są potrzeby mieszkańców. Wcale nie chodzi tu o zakłócanie porządku. Zgłoszenia niejednokrotnie zaskakują. Jedna z pań zgłosiła: "Mój mąż zabrał pilota od telewizora i nie chce go oddać. Czy możecie przyjechać?" Są zgłoszenia dotyczące UFO. Część zgłoszeń to konflikty sąsiedzkie.

Prawo (nie) jest po to, żeby je łamać

Czym ma się zajmować strażnik? Uprawnienia i obowiązki można znaleźć na ich stronie, więc wymieniać nie będziemy. Pytamy o praktykę. - My jesteśmy od tych drobnych rzeczy, od wykroczeń. W PRL-u nikt tego nie egzekwował. egzekwowało się te wykroczenia, które były tzw. polityczne. Jak ja pierwszy raz w życiu przeczytałam kodeks wykroczeń, to też się zdziwiłem, co jest zabronione, jakie są tam czyny. Część z nas nawet nie wie, że popełnia wykroczenie - mówi Arkadiusz Bereszyński. - Wychodzę z założenia, że prawo, jeżeli jest złe, to należy je zmienić, a nie nie przestrzegać - uznaje. Przyzwyczailiśmy się, że "prawo jest po to, żeby je łamać".

Są w nowelizowanym, ale jednak z 1971 r. kodeksie wykroczeń pewne absurdy, artykuły nieprzystające do współczesności. Rzecznik przywołuje przykład: art. 33 mówi, co organ orzekający o karze powinien wziąć pod uwagę, zanim tą karę wymierzy. Są okoliczności łagodzące i obciążające. Wśród okoliczności łagodzących jest coś takiego, że "organ musi wziąć pod uwagę nienaganny stosunek w miejscu pracy i wywiązywanie się z obowiązków pracowniczych". W PRL-u to było istotne. Inne jest ukierunkowanie działań straży miejskiej. Należałoby zacząć od zmiany kodeksu wykroczeń, bo w kółko nie da się nowelizować.

Pouczenia a mandaty, fotoradary a budżet

Interwencja może być zakończona na 1 z 3 sposobów: udzielenie pouczenia, nałożenie mandatu, wniosek do sądu. W 2012 prawie połowa interwencji zakończyła się pouczeniem 43,74%). - Co jest zaprzeczeniem tego, że jesteśmy restrykcyjni, że zapełniamy budżet. Bo to jest taki stary slogan, który się powtarza - argumentuje Bereszyński. Mówi o tym, że wpływy z fotoradarów do budżetu Bydgoszczy to niewielki procent. - Jeśli powstaje straż radarowa gdzieś tam w Białym Borze i przynosi 7 mln do budżetu, który wynosi 30 mln, no to rzeczywiście jest to potężne. My, jak mamy przychody ok. 3 mln w naszym budżecie dużego jednak miasta, to czy my byśmy nałożyli mandatów za milion, za 3 mln czy za 5 - to nie ma większego znaczenia dla budżetu. Gdybyśmy chcieli być restrykcyjną strażą miejską, nastawioną wyłącznie na mandaty i na zyski - chociaż czasami tak się o nas mówi, co jest bardzo niesprawiedliwe - to wystarczy, żeby nasze fotoradary działały 24 godziny na dobę. Realizujemy też prewencję. Fotoradar jest jednym z naszych zadań.

Pozytywne i negatywne aspekty pracy w Straży Miejskiej

W tej pracy wbrew pozorom można komuś pomóc. O tym nikt nie powie, nikt nie napisze, ale czasem doceni przełożony. - Nie dalej niż miesiąc temu tutaj na Kamiennej widziałem strażnika miejskiego, który zmieniał koło. Widział, że jakaś kobieta stoi przy samochodzie, zatrzymał się, zapytał czy pomóc. Zmienił koło i pojechał dalej. To jest drobiazg, ale można też komuś uratować życie.

Są ludzie, którzy nigdy tego nie docenią. Chociażby bezdomni, 200-300 osób, czasami te same osoby, które zimą przy bardzo niskich temperaturach wyciągamy ze śmietników, wiat czy zsypów na śmieci. Czy ten ktoś by jeszcze żył, gdybyśmy przyjechali później? Bo gdyby nie żył, to wszyscy obwinialiby straż miejską. Są też takie interwencje, gdzie strażnicy udzielają pierwszej pomocy przed przyjazdem pogotowia i słyszą z ust ratownika, że uratowali tego człowieka. - To są takie rzeczy, które dają satysfakcję. Mnóstwo serca, mnóstwo wysiłku wkładamy w profilaktykę dzieci - podaje strażnik. Z pewnym rozczuleniem mówi o pracach plastyczno-technicznych, które przygotowują najmłodsi. I o podziękowaniach, które są szczere. Docenia ich spontaniczne reakcje - one powiedzą, jak coś im się nie podoba. - Jeżeli ktoś przychodzi pracować tutaj, to musi to jakoś lubić, akceptować. Nikt za karę tu nie przychodzi. W tych dobrych stronach pracy strażnika jest pomaganie, czasem ujęcie sprawcy. Do negatywnych stron swojej pracy zaliczają niesprawiedliwą ocenę. - Rzeczywistość nie zawsze taką jest, jaką się wydaje. Jeśli zasługujemy na baty, bo coś zrobimy źle, to trudno, trzeba przeprosić i robić dalej swoje. Każdy człowiek popełnia błędy. Ale obrywać za kogoś? Powrócę do referendum. organizatorzy mówili, że to nie jest akcja polityczna, to jest akcja społeczna - przywołuje. Zarzuca dziennikarzom, że zbyt łatwo stali się tubą partii, zamiast zajrzeć głębiej, bo akcja zbierania podpisów wyglądała jak główny cel tej partii. - To jak to pogodzić ze słowami, że to nie jest akcja polityczna. Tam też padło wiele niesprawiedliwych ocen. Gdyby tak było jak oni twierdza, to powinni tych podpisów zebrać dużo więcej i to z łatwością. Ile zebrali? Tak naprawdę nikt nie wie. Bo sami nie byli w stanie tego zweryfikować.

Co zrobić, żeby w Bydgoszczy było bezpieczniej - okiem strażnika miejskiego

Nasz rozmówca zastanawia się przez chwilę. I początek brzmi zaskakująco. - Hm... ja bym marzył, żebyśmy nie mieli tej pracy. W takim sensie, że nasze działania miałyby charakter wyłącznie prewencyjny. Nam by się przydało mimo wszystko więcej patroli, zawsze to ileś par oczu więcej - mówi. Najczęściej interwencje są podejmowane w rejonie Śródmieścia szeroko rozumianego. Ilość interwencji wynika z ilości ludzi. Wielu przyjeżdża tu do pracy - tłumaczy rzecznik. I to stąd pochodzi najwięcej zgłoszeń dotyczących nieprawidłowego parkowania. Nie widzi jednak sposobu na to, jak nauczyć kierowców nie parkować w miejscach, gdzie robić tego nie powinni.

Czego życzyć strażnikom miejskim z okazji ich święta?

- Zdrowia - szybko odpowiada. Nam zdrowia, a my mieszkańcom życzymy zwiększonego poczucia ładu, porządku, bezpieczeństwa. Życzliwego spojrzenia na nasze działanie. To jest trochę tak jak z urzędem skarbowym, nikt nie lubi, ale musi być. Co by było, gdyby urzędu skarbowego nie było? Co by było, gdyby straży miejskiej nie było? Tak sobie pomyślałem, jak była ta akcja referendalna - gdyby tak dało się zawiesić funkcjonowanie straży na 2 miesiące i po tych 2 miesiącach chciałbym posłuchać opinii tych, którzy narzekają. – Bardzo dużo zgłoszeń dotyczących nieprawidłowego parkowania, które mieszkańcy kierują do Policji, zostaje i tak przekazana nam do realizacji. Zatem w przypadku braku istnienia bydgoskiej straży, policjanci musieliby skierować część swoich sił na wykroczenia, kosztem wykrywania przestępstw.

Źródło: Moje Miasto Bydgoszcz z dn.29.08.2013r.